Forum Trzy Miotły Strona Główna
Harry Potter i Tajemnice Hogwartu
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Trzy Miotły Strona Główna -> HP Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ford_anglia
Mugol


Dołączył: 27 Sie 2007
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szprotawa

PostWysłany: Nie 12:43, 23 Wrz 2007    Temat postu: Harry Potter i Tajemnice Hogwartu

Rozdział pierwszy
„Sen o tej magicznej szkole”

W miasteczku Surry, na ulicy Privet Drive, gdzie każdy trawnik rzucał się w oczy swoją kojącą oczy zielenią, gdzie każdy samochód błyszczał w letnim, południowym słońcu, i gdzie każdy wypatrywał z okna, jakby się spodziewał, że za chwilę przybędzie ktoś z obcej planety,
mieszkali różni ludzie. Większość z nich była zamożna i nudna. Każdy nade wszystko dbał o swoją reputację. Niemożliwym było zobaczenie kogoś o tej porze z torbą zakupów lub z psem na spacerze.
Było lipcowe południe. Złociste promienie słońca przedzierały się przez gałęzie drzew nieopodal położonego parku. Pod numerem czwartym słychać było stłumione krzyki.
- Co to za bałagan!? Co ty sobie wyobrażasz, wstrętny bachorze, że będziemy po tobie sprzątać? Powinieneś byś nam dozgonnie wdzięczny za to, że w ogóle zgodziliśmy się cię przygarnąć! – krzyczał jakiś mężczyzna.
- Przepraszam, właśnie zamierzałem…
- Nie gadaj tyle, tylko natychmiast weź się do roboty!
Tak, to była wyraźna kłótnia ojca z synem. Ale czy na pewno? Co miało znaczyć słowo „przygarnąć”?
W tym domu często było słychać tego typu sprzeczki. Mieszkały tam trzy osoby. Vernon Dursley, tłusty mężczyzna o kilku podbródkach, prawie całkiem pozbawiony szyi. Jego żona, Petunia, była zupełnie inna. Jej koścista twarz była pozbawiona uśmiechu, a chude ręce zniszczone od codziennej pracy w domu. To dzięki niej kuchnia państwa Dursleyów była nienaturalnie czysta. Ich syn, Dudley miał już prawie dziesięć lat. Był to smarkaty, źle wychowany chłopiec, wyglądem bardzo przypominał ojca. W oczach rodziców był złotym dzieckiem. Przymykali oko na wszelkie złe zachowania Dudleya.
Mieszkał tam jeszcze ktoś… Harry Potter był chłopcem w wieku Dudleya. To on był przyczyną wielu kłótni. Dursleyowie zastali go na progu swoich drzwi, dziewięć lat temu, kiedy to zginęli rodzice Harry’ego. Wmawiali mu, że stracił rodziców w wypadku samochodowym, ale chłopiec nigdy w to nie wierzył. Nie wiedział jednak, jak naprawdę umarli jego rodzice.
Nie wiedział też wielu innych rzeczy, na przykład czy ma jakąś rodzinę, ale prawdziwą, nie taką jak jego wujostwo. Otóż matka Harry’ego, Lily, była siostrą Petunii, ale nie kontaktowały się ze sobą, a wszelkie dowody jej istnienia zostawały zawsze ukrywanie, tak jak ukrywany był sam Harry.
Dursleyowie zamknęli go w komórce pod schodami, a poza tym traktowali go jak powietrze, o ile nie jeszcze gorzej. Wszystkie winy zrzucali na niego, niejednokrotnie oskarżali go o zły wpływ na Dudleya, chociaż w rzeczywistości było zupełnie odwrotnie. Dudlmy znęcał się nad Harrym, gdy tylko nie widzieli tego jego rodzice, a więc w szkole, na podwórku, a także w domu pod ich nieobecność.
Tego dnia Harry myślał o śnie, który miał minionej nocy. Śniło mu się, że chodzi po jakimś starym zamku, z jakąś dziewczyną o długich, brązowych włosach, trzymającą w dłoniach nieustannie jakieś książki oraz z rudowłosym chłopcem w jego wieku. Podobnie jak oni był ubrany w czarną szatę. Gdy chodzili po zamku, spotykali innych ludzi, niektórzy byli już w sędziwym wieku, a niektórzy byli co najmniej o rok starsi od Harry’ego. Ten zamek wyglądał na szkołę. Tak, to zdecydowanie szkoła. Ci wszyscy młodzi ludzie to uczniowie, a dorośli są nauczycielami. Ale gdzie jest taka szkoła, co robił w niej Harry, i kim są owa dziewczyna i chłopiec?
Wynikiem tych rozważań była zbita waza z zupą i kolejna kłótnia z wujem. Za karę zamknęli go w komórce i zakazali wychodzić z niej przez trzy dni. Wychodził tylko na posiłek i do toalety. Ale Harry był szczęśliwy, bo tam mógł przynajmniej spokojnie myśleć.
Przypomniał sobie kilka być może istotnych szczegółów z tego osobliwego snu. Każdy uczeń owej nietuzinkowej szkoły miał w ręku dziwny przedmiot, jakby wypolerowana gałąź, o różnej długości. Ale to nie koniec niezwykłych rzeczy ze snu. Tymi patykami niektórzy dziwnie machali, a z jego końca wydobywały się różnobarwne smugi światła. Nad głowami uczniów latały duchy, wśród nich był jeden prawie całkiem pozbawiony głowy, a drugi miał minę co najmniej mrożącą krew w żyłach. To niemożliwe, to muszą być czary!- pomyślał Harry. I natychmiast przypomniał sobie jak kiedyś ściął włosy, a one odrosły mu w ciągu jednej nocy, albo jak niedawno temu w zoo rozmawiał z wężem, a szuba terrarium nagle znikła… Dostał za to miesięczny szlaban na wszystko, co sprawiało mu choć odrobinę radości, ale to było niewątpliwie magiczne…
Przypominał sobie jeszcze inne magiczne incydenty i zaczął się poważnie zastanawiać, czy nie jest czarodziejem, jak ci wszyscy uczniowie tej magicznej szkoły.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ford_anglia
Mugol


Dołączył: 27 Sie 2007
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szprotawa

PostWysłany: Pią 19:49, 05 Paź 2007    Temat postu:

Rozdział drugi
„Osobliwa wizyta”

Harry po niemal godzinie myślenia wreszcie zasnął. I znowu śnił mu się ten zamek. Ogromne wieże, imponujące błonia i jakiś stadion. Bardzo dziwny: zamiast bramek ma pętle, wyglądające jak gigantyczne pętelki do dmuchania baniek. Widać było tam malutkie postacie. Wyglądały, jakby fruwały w powietrzu. I tak rzeczywiście było. Kilka osób latało sobie na miotłach, jak gdyby nigdy nic. Harry doszedł do wniosku, że gdziekolwiek znajduje się ta szkoła, musi być najwspanialszym miejscem na świecie.
Nagle obudził go dźwięk, jakby ktoś gwałtownie otwierał drzwi. Do komórki zajrzała wielka głowa mężczyzny. Harry mógłby się założyć, że zajmowała prawie pół małego pomieszczenia. Wystraszyłby się pewnie, gdyby nie doświadczył straszenia w nocy przez swojego kuzyna, chociaż i tak widok był przerażający. A może mu się tylko śni? Nie, uszczypnął się i poczuł swój dotyk. Może to kolejny głupi dowcip Dudleya? Nie, sam chybaby tego nie wymyślił. Co więc robi ta ogromna głowa w „pokoju” Harry’ego? Zaczął sobie wyobrażać, jak wielki musi być cały mężczyzna…
- Tylko nie krzycz. Jestem Hagrid. Nie zrobię ci krzywdy. No, na co czekasz, pakuj się. – przemówiła głowa.
- Ale kim pan jest, dokąd chce mnie pan zabrać? – spytał Harry, który za wszelką cenę chciał opanować strach.
- Wyjaśnię ci to potem, a teraz nie trać czasu i pakuj się, no śmiało, możesz mi zaufać.
- No dobrze…
- To spakuj najpotrzebniejsze rzeczy, resztę załatwimy ci na Pokątnej.
- Gdzie?
- To taka ulica… dla…, No zobaczysz potem, szkoda czasu!
- To ja pójdę po rzeczy.
- Idź, idź, ja zostawię kartkę twojemu wujowi, ale chyba dostali już list od Dumbledora.
- Kto to jest… - chciał spytać Harry, ale znając odpowiedź poszedł po cichu w stronę salonu.
Nie wiedział co, ale czuł, że niejaki Hagrid nie może mieć złych zamiarów, więc perspektywa opuszczenia domu wujostwa wydała mu się pocieszająca. Był podniecony rozmyślając, gdzie zabierze go ten wielki mężczyzna. Niespodziewanie usłyszał dochodzący z kuchni wrzask wuja Vernona.
- Mam cię, ty cholerny włamywaczu! Nie ruszysz się stąd, póki nie zabierze cię policja! – krzyczał rozwścieczony wuj.
Gdy Harry wbiegł do kuchni, zobaczył ciotkę Petunię trzymającą w dłoni telefon i wuja, który w swojej dłoni miał nóż, ale nie wyglądał, jakby chciał go użyć. Prawdopodobnie dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że owy włamywacz jest od niego co najmniej dwa razy większy. Teraz na twarzy wuja złość ustępowała przerażeniu.
Jakby tego było mało do kuchni wszedł obudzony krzykami wuja Dudley. On też zauważył Hagrida i zaczął krzyczeć. Hagrid momentalnie wziął parasol podróżny i wycelował nim w Dudleya, a z końca parasola wydobył się cienki strumień niebieskiego światła. Dudlmy nagle umilkł, a cała reszta osób znajdujących się w kuchni również oniemiała. Harry uświadomił sobie, że jednak miał rację. Czarodzieje naprawdę istnieją. Gdzie w takim razie zabierze go Hagrid? Co stanie się z Harrym? I kiedy pozna rudowłosego chłopca i dziewczynę z książką w dłoni?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lexy
Charłak


Dołączył: 03 Maj 2007
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tomaszów Maz

PostWysłany: Sob 15:04, 06 Paź 2007    Temat postu:

Ciekawe, ciekawe. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały Smile Dobrze się czyta, chociaz mam jedno zastrzeżenie: wszystko dzieje sie za szybko.

Pozdro,

Lexy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ford_anglia
Mugol


Dołączył: 27 Sie 2007
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szprotawa

PostWysłany: Sob 20:46, 06 Paź 2007    Temat postu:

Rozdział trzeci
„Lot motorem”

- Cholibka, ci mugole. Czemu zawsze muszą być tacy nieuprzejmi? – żalił się Hagrid, gdy pięć minut później szli dwie ulice dalej. Widząc minę Harry’ego dodał – Eee… mugole to niemagiczni ludzie.. to znaczy… jak ci to powiedzieć…
- Rozumiem, po prostu tacy jak ja. – odpowiedział Harry niepewnie.
- Nie, Harry, tacy jak twój wuj. Ty jesteś przecież czarodziejem.
- Nie, to chyba pomyłka, przecież ja…
- Nie, to nie pomyłka, to prawda. Ale ty jeszcze o tym nie wiesz?
- Może się domyślałem, ale nie miałem pewności.
- No to teraz masz. Jesteś czarodziejem, tak jak twoi rodzice.
- Nie mam rodziców, zginęli w wypadku samochodowym, jak miałem roczek.
- Tak ci powiedzieli twoi mugole? Twoich rodziców zamordował wielki czarnoksiężnik. Nikt nie ośmieliłby się wymówić jego imienia, taki był okrutny. Chciał też ciebie zamordować, ale tylko zostawił ci bliznę na czole i rozpłynął się. Przykro mi, Harry. No, ale ta blizna czyni cię sławnym. Wielu ludzi, razem ze mną, pragnie cię poznać.
Harry poczuł smutek na myśl o rodzicach, ale jednocześnie czuł narastającą ciekawość świata czarodziejów. Zaczął sobie wyobrażać siebie trzymającego różdżkę w dłoni, miotającego zaklęciami. Ale przecież on nic nie umie, gdzie nauczy się czarować? I w tym momencie dostał olśnienia. W tej wspaniałej szkole nauczy się wszystkiego, co będzie mu potrzebne do dalszego życia. Ale wszystko wyglądało zbyt pięknie…
- Dokąd właściwie idziemy, proszę pana? – spytał zaciekawiony Harry.
- Jakiego pana, już ci mówiłem, jestem Hagrid. Idziemy po, a z resztą już chyba widzisz. – odpowiedział Hagrid, wskazując na coś w oddali.
Na pierwszy rzut oka wyglądało jak gigantyczny chrabąszcz, ale okazało się, że był to motocykl, wyraźnie przeznaczony dla osób pokroju Hagrida. Był co najmniej trzy razy większy od zwyczajnego motoru, a wymalowane na nim płomienie nadawały mu awangardowego wyglądu.
Harry przy pomocy Hagrida wsiadł na motor i o ile myślał, że to koniec niespodzianek, o tyle bardzo się mylił. Motor wzbił się płynnie w powietrze, niczym ważka i pofrunął z taką szybkością, że Harry’emu łzy stanęły w oczach. Nie widział sensu w dalszej rozmowie, bo ryk silnika i szum wiatru nie pozwalały na usłyszenie nawet dzwonu kościelnego bijącego gdzieś pod nimi. Harry zdecydował się więc oglądać nocne krajobrazy. Podróż nie była zbyt wygodna, więc marzył o tym, żeby już szybko dotarli do celu, a miał nadzieję, że to już niedaleko. Zmienili kurs i po chwili nie było już widać nic, oprócz pól i lasów pod nimi.
Oczom Harrego ukazała się polna droga, prowadząca do najdziwniejszego domu, jaki Harry widział w życiu. Niczym nie przypominał perfekcyjnie utrzymanego domu na Privet Drive.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ford_anglia
Mugol


Dołączył: 27 Sie 2007
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szprotawa

PostWysłany: Pią 21:04, 12 Paź 2007    Temat postu:

Rozdział czwarty
„Samoczyszczące się garnki i reszta rodziny”


Było już późno, ale przez większość okien w domu było widać zapalone światło. Jakby wszyscy tylko czekali na ich przybycie.
- Gdzie jesteśmy? – zapytał śmiało Harry
- To miejsce nazywają norą, ale zupełnie nie wiem, dlaczego, bo mieszka tu całkiem miła rodzinka. – odpowiedział dziarsko Hagrid. – Jak podróż?
- W porządku, ale po raz pierwszy leciałem motorem…
- No myślę, chyba tylko ja na całym świecie mam taki motor, to prezent od Syriusza, twojego ojca chrzestnego.
- Czy poznam go?
- O, tak, na pewno, ale najpierw poznasz rodzinę Weasley’ów.
I weszli do środka. Gdy zamknęli drzwi Harry aż usiadł z wrażenia. Było tu pełno najdziwniejszych rzeczy, takich jak samoczyszczące się naczynia, samokrojące się warzywa i samomieszające się potrawy. Uwagę Harry’ego zwrócił duży zegar. Zamiast cyfr widniały na nim napisy takie jak: „Śmiertelne zagrożenie”, „W pracy”, „W drodze do domu” i podobne. Obecnie wszystkie wskazówki wskazywały „W domu”. Harry spostrzegł też, że na wskazówkach są imiona. Najwyraźniej była to liczna rodzina, bo wskazówek było aż dziewięć.
Do kuchni weszła niska kobieta, o rudych włosach i okrągłej twarzy. Bardzo kogoś Harry’emu przypominała…
- Hagrid, czemu tak późno? Tak się niepokoiłam! Ach Harry, kochaneczku, jak ci minęła podróż?
- W porządku. – odpowiedział cicho Harry, nie wiedząc, skąd kobieta zna jego imię.
- Siadajcie do stołu, ja zawołam resztę rodziny. – powiedziała kobieta, nie zwracając uwagi na wystraszoną minę Harry’ego.
Ale nie musiała wołać. Do kuchni weszli po kolei: mała dziewczynka, dwóch bliźniaków, chłopiec w okularach z srebrzystą odznaką na piersi, łysiejący mężczyzna, a na końcu chłopiec w wieku Harry’ego, wyraźnie równie onieśmielony jak on. Wszyscy mieli tak samo rude włosy. Ale Harry zauważył coś jeszcze. Chłopiec na końcu był kimś, kogo Harry od kilku dni najbardziej chciał poznać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ford_anglia
Mugol


Dołączył: 27 Sie 2007
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szprotawa

PostWysłany: Wto 14:39, 16 Paź 2007    Temat postu:

Rozdział piąty
„Czarodziejskie urodziny”

Wszyscy byli zaskoczeni widokiem Harry’ego. Po krótkim wpatrywaniu się w niego, kobieta zaczęła przedstawiać Harry’emu wszystkich członków rodziny. Okazało się, że w rodzinie Weasleyów jest Ginny, bliźniaki Fred i George, Percy, najstarszy z dzieci, Artur, ojciec, no i ten chłopiec – nazywał się Ron.
- Witaj w naszym domu, Harry! – powiedział pan Weasley.
- Dzień dobry… A właściwie jest już wieczór…- powiedział Harry, a zanim skończył, pani Weasley powiedziała:
- No dobrze, chyba już wystarczająco się poznaliście, chodźcie wszyscy na kolację. Zapraszam do jadalni.
Weszli dalej. W jadalni Harry nie zobaczył nic szczególnego, jeśli latające w powietrzu świece można uznać za normalne zjawisko. Harry był tak zaciekawiony, ale i głodny, więc usiadł przy stole obok Hagrida i razem z resztą domowników czekał na posiłek. Miał jeszcze tyle pytań. Czuł się, jakby urodził się po raz drugi. Już wiele razy udowodnił sobie, że to wszystko nie jest snem.
Na kolacje podano kurczaka z rożna, frytki, a do tego pudding. W szklance Harry zobaczył ciecz o kremowym kolorze, która wyglądała jak piwo z dużą ilością piany. Spróbował. I natychmiast poczuł błogi smak najlepszego napoju, jaki pił w życiu. Piwo kremowe było, podobnie jak sok dyniowy i wiele innych dziwacznych napojów, przysmakiem czarodziejów.
Harry rozgościł się i poczuł ciepło i gościnę. A jeśli myślał, że to koniec wrażeń na dzisiaj, zobaczył potem jak bardzo się mylił. Pomimo zmęczenia, Weasleyowie zaskoczyli go jeszcze jednym. Dowiedział się, że właśnie dzisiaj ma urodziny. Potem dostał wiele magicznych smakołyków, jak czekoladowe żaby, wełniany sweter od pani Weasley oraz stary, zepsuty pilot do telewizora od pana Weasleya. Potem zjedli wspaniały tort urodzinowy i zmęczeni poszli spać. Harry pożegnał się z Hagridem i poszedł do pokoju Rona, bo tam właśnie miał spać.
- O rany, Harry Potter w naszym domu, ale jazda! – powiedział Ron, gdy byli już w łóżkach. – Jak ci się u nas podoba?
- Tu jest świetnie! – odpowiedział Harry żywo, pomimo ogromnego zmęczenia.
I nie minął się z prawdą. Tu było świetnie. Harry czuł się tutaj jak u siebie, doznał ciepła i czułości, jak nigdy wcześniej w domu na Privet Drive. Nie wiedział, co z nim dalej będzie, ale czuł, że będą to najwspanialsze wakacje, jakie spędzi w życiu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Snopy
Mugol


Dołączył: 10 Paź 2007
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:33, 23 Paź 2007    Temat postu:

bardzo mi sie podoba x)
czekam na nast Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tygrys
Administrator


Dołączył: 02 Maj 2007
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:13, 24 Paź 2007    Temat postu:

Fajne opowiadanie, czyta się lekko, bez zgrzytów. Przynajmniej mi się podobało

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lexy
Charłak


Dołączył: 03 Maj 2007
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tomaszów Maz

PostWysłany: Czw 16:00, 25 Paź 2007    Temat postu:

ford_anglia napisał:

Dowiedział się, że właśnie dzisiaj ma urodziny


To wcześniej o tym nie wiedział? O.o

Ogólnie: Jesli to Twoja pierwsza praca to całkiem nieźle. Według mnie za krótkie te rozdziały, za mało dialogów, a nad opisami troszke jeszcze popracuj. Praca ciekawa i na temat. Moja ocena może i jest zbyt surowa, ale pisz dalej! Szlifuj swoje zdolności to może kiedyś zostaniesz pisarzem, a wtedy ja i inni moderatorzy będziemy mogli sie pochwalić, że pisałeś FF na naszym forum.

Pozdrawiam,

LexyAKAOczko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ford_anglia
Mugol


Dołączył: 27 Sie 2007
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szprotawa

PostWysłany: Wto 17:18, 06 Lis 2007    Temat postu:

Rozdział szósty
„Podróż we wnętrzu kominka”

Przez następne kilka dni Harry przyzwyczajał się do nowego otoczenia. Nie wiedział, czy zostanie tu na zawsze, czy tylko do końca wakacji, ale cieszył się wolnością i całymi dniami przebywał z Weasleyami na dworze. Poznał wówczas ciekawą grę czarodziejów, która bardzo mu się spodobała. Quidditch polegał na tym, że latało się na miotłach, próbując przerzucić kafla, czyli dużą piłkę przez obręcze i odbijać tłuczki, czyli czarne piłki, które uderzały w zawodników, jeżeli ci nie zrobili odpowiedniego uniku. Jeden z zawodników nosił miano szukającego. Jego zadaniem było znalezienie małej, skrzydlatej piłeczki zwanej złotym zniczem.
Ron zapewniał Harry’ego, że nie mają profesjonalnego sprzętu (miotły miały powyginane gałązki, były stare, piłki zastępowały mugolskie piłki futbolowe, a obręcze rysowali za pomocą zaklęcia), ale niedługo pozna prawdziwego quidditcha. Nie chciał mówić nic więcej na ten temat, więc Harry nie nalegał. Od tego momentu zaczął zastanawiać się, co będzie ze szkołą. Postanowił spytać o to Rona przy najbliższej sposobności.
Pewnego ranka pobudka nastąpiła wcześniej niż zwykle. O siódmej wszyscy zeszli do kuchni zastanawiając się nad przyczyną nagłego zakłócenia snu. Wśród wszystkich członków rodziny i Harrego tylko pani Weasley była już ubrana. I to dość elegancko, jeżeli można uznać, że trzy różne szale na jej szyi wyglądały modnie.
- Zaraz podam śniadanie. – zawołała wesoło kobieta.
- Mamo, czy wszystko z tobą w porządku? – rzucił Fred, gdy zobaczył, że do jajecznicy dodaje cukru.
- Ojej! Wybaczcie, to z przejęcia, zaraz zrobię drugą. – powiedziała przepraszającym tonem.
- Dobrze, ale czy dowiemy się wreszcie, czemu obudziłaś nas dwie godziny wcześniej? – spytał z niecierpliwością Ron.
- Jak to, jeszcze nie wiecie? Nie mówiłam wam? – zdziwiła się pani Weasley.
- Nie, ale z chęcią posłuchamy! – rozzłościł się Ron
- Dzisiaj wybieramy się na pokątną. No wiecie przecież, że jest premiera tych nowych, wspaniałych garnków. Nie wymagają mycia, a gotować w nich można dosłownie wszystko. Już od dawna o takich marzyłam… Ale jeszcze lepsze jest to, że będzie tam Sodley Fakerway. No a poza tym to musicie mieć już książki, i inne rzeczy.
- Nie rozumiem, czemu tak chcesz zobaczyć tego Fakerwaya, ale chętnie popatrzę na nowy model Zmiatacza. – powiedział George, a Fred i Ron przyznali mu rację.
Harry mało zrozumiał z tej rozmowy, ale wiedział, że szykują się miłe zakupy. Ale gdzie jest ta Pokątna? Wydawało mu się, że Hagrid mówił coś o niej przy pierwszym spotkaniu. Czy to coś w rodzaju supermarketu dla czarodziejów? Harry zupełnie nie wiedział, czego się spodziewać.
Po śniadaniu wszyscy zaczęli krzątać się po domu tak, że zrobiło się małe zamieszanie. Percy szukał skarpetek, Ginny nie mogła znaleźć swoich kolorowych okularów, a Fred i George pochowali Ronowi wszystkie ubrania. Po kwadransie wszyscy byli gotowi. Harry złapał za klakę, ale zanim zdążył zrobić krok, pan Weasley zawołał:
- Harry, dokąd idziesz?
- No, chyba mieliśmy jechać na Przekątną… Pokątową… To znaczy…
- Jechać?- zaśmiał się pan Weasley. – Oczywiście sprawiłoby mi to wielką frajdę, ale Molly pewnie się nie zgodzi, a siecią Fiuu będzie szybciej. Patrz uważnie.
I wtedy Percy wziął szczyptę zielonego proszku, który podała mu pani Weasley i wszedł do kominka… Harry wystraszył się pomimo uspokojeń ze strony pana Weasleya. Wytłumaczył Harry’emu zasadę działania sieci Fiuu, a polegała ona na przemieszczeniu się z kominka do innego, dowolnego kominka. Powiedział też, że jest to bardzo szybka i wygodna metoda podróżowania, trzeba tylko wyraźnie wypowiedzieć adres i wówczas przenosimy się do najbliższego kominka w wybranym miejscu. Po Percym weszli kolejno: Ginny, Fred i George, potem Ron, aż wreszcie przyszła kolej na Harry’ego.
Harry niepewnie podszedł do kominka i wziął do trzęsących się rąk trochę proszku Fiuu.
- Tylko spokojnie, kochaneczku, pamiętaj o wyraźnym wypowiedzeniu adresu. Powiedz po prostu : „POKĄTNA”.
- Dobrze, proszę pani.
I tak też zrobił. Wysypał na siebie proszek i powiedział wskazany wyraz. Nagle płoienie zzieleniały, a w głowie Harry’ego zaczęło kręcić się tak, jak na karuzeli. Poczuł się, jakby oderwał się od ziemi i wirował wśród płomieni. Harry zamknął oczy, ale zanim to uczynił, widział wnętrza salonów, kuchni i piwnic zapewne innych domostw, a działo się to tak szybko, że w głowie wirowało mu jeszcze mocniej. Chciał tylko, żeby ta podróż już się skończyła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Snopy
Mugol


Dołączył: 10 Paź 2007
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:16, 07 Lis 2007    Temat postu:

a mi sie podobaaa Very Happy
czekam na nast Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ford_anglia
Mugol


Dołączył: 27 Sie 2007
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szprotawa

PostWysłany: Nie 18:18, 11 Lis 2007    Temat postu:

Rozdział siódmy
„Bank Gringotta i quiz o gotowaniu”
Pomimo bolesnego upadku na zimną, kamienną posadzkę Harry poczuł dużą ulgę. Po chwili Harry szedł już z Weasleyami do wyjścia ze Sklepu z Rzeczami Kamuflującymi dla Czarodziejów i stwierdził, że jednak woli tradycyjne metody podróżowania. Wszyscy wyszli na przepełnioną ulicę. Bardzo nietypową. Pełno tu było kolorowych szyldów z reklamami, takimi jak : ”Chcesz osiągnąć lepsze umiejętności magiczne? Zajrzyj do pana Olivandera, a tam znajdziesz fachową poradę na temat różdżek i metod uczenia się zaklęć.”
- O tak, do Olivander’a tez musimy wstąpić, ale najpierw do Małej Magicznej Gastronomii.
– powiedziała uradowana pani Weasley.
- Kochanie, czy sądzisz, że garnki są ważniejsze od książek i różdżek? – spytał pan Weasley.
- Oczywiście, że nie. Ale jeszcze tylko godzinę Fakerway będzie rozdawał te garnki.
- No dobrze, to chodźmy po te garnki ale szybko.
- A nie możemy się po prostu rozdzielić? – spytał Harry i poczuł, że powiedział coś nie tak.
- Pamiętaj, Harry, nigdy nie należy się rozdzielać na Pokątnej. Nie trudno się tu zgubić, a poza tym można trafić na podejrzane typy ze Śmiertelnego Nokturnu. Tak, Harry, to ulica obok, tam lepiej nie chodzić… - powiedział pan Weasley tak poważny tonem, że Harry zaniepokoił się nieco.
- Tak, to prawda, ale wracając do zakupów, to najpierw musimy iść do Gringotta. – oświadczyła pani Weasley.
Harry rozejrzał się dookoła i jego uwagę zwrócił duży budynek z pięknymi, ozdabianymi drzwiami i oknami. Wejście było tak duże, że siedmioro Weasleyów razem z Harrym mogło wejść w jednym szeregu. Poszli więc w kierunku owego budynku. Gdy weszli do środka, Harry aż otworzył usta z zachwytu. Wszędzie wokół jego były gabloty przeróżnymi diamentami, złotymi monetami i innymi świecącymi przedmiotami. Oprócz tego ściany i sufit były bogato zdobione drobnymi brylantami, a żyrandole były ze szczerego złota.
W dużym holu banku było kilka rodzin i strażnicy – jak się potem dowiedział Harry – gobliny.
- Dzień dobry, Bill! – powiedziała pani Weasley do młodego mężczyzny, który właśnie zszedł do holu.
- Mamo! Tato! Witajcie! Opowiadajcie, co tam u wa… - urwał Bill, gdy spojrzał w stronę Harry’ego.
- Tak, Bill, to Harry Potter. Harry, poznaj Billa. – powiedział pan Weasley.
- Och… Bardzo mi miło. Naprawdę. Bill Weasley. – przedstawił się Bill, podając Harry’emu dłoń.
- Harry Potter. – odpowiedział trochę nieśmiało Harry. Nie był przyzwyczajony do reakcji ludzi na jego widok.
Potem pani Weasley z Billem poszli do skrytek po pieniądze na zakupy. Reszta rodziny poczekała w holu. Po pożegnaniu się z Billem wszyscy poszli dalej. Mała Magiczna Gastronomia mieściła się cztery sklepy dalej od Banku Gringotta. Jak sama nazwa wskazywała nie było to duże pomieszczenie, ale w śorkdu był spory tłok. Weszli do środka. Na kilku półkach stały magiczne garnki, patelnie, naczynia oraz wszelkiego rodzaju środki czyszczące. Przy wejściu stała duża miska z korbką i tarką oraz dwoma rękami (Harry domyślił się, że to coś w rodzaju pralki). W środku tłumu, a tym samym w środku sklepu stał wysoki mężczyzna o siwych włosach. W rękach miał srebrny garnek, który sam się czyścił.
Pani Weasley podbiegła jak najbliżej Soldeya Fakerwaya i zaczęła szukać kartki i pióra.
- Ten jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny garnek firmy Komfort Gotowania pozwoli wam, drogie gospodynie, odpocząć po obiedzie, ponieważ sam się czyści. Wystarczy wydać mu odpowiednie polecenie, a już bierze się do pracy! – wychwalał garnek Fakerway. – Tak, wiem, że każda z was chciałaby mieć go w swojej kuchni, ale to marzenie może się spełnić. Zaraz przystąpimy do quizu, a trzy najlepsze osoby otrzymają te oto wspaniałe garnki. To co, zaczynamy?
- Tak! – krzyknęły chórem podniecone gospodynie, a dwóch mężczyzn wyczarowało krzesła, tak, że każda mogła usiąść.
- A więc zadaję pierwsze pytanie: Kto jest autorem książki „ Potrawy, którymi oczarujesz wszystkich dookoła bez używania różdżki”?
Pani Weasley zgłosiła się z takim zapałem, że strąciła kapelusz siedzącej obok kobiecie.
- Oczywiście pan, panie Soldey.
- Tak, oczywiście! Jeden punkt dla…?
- Molly Weasley.
- Jeden punkt dla Molly. Przejdźmy do pytania drugiego. Ile łyżeczek zmielonego bezoaru trzeba dodać do sosu z dyni, by nadać mu niepowtarzalną konsystencję?
Tym razem pani Weasley zgłosiła się równie szybko, ale wyprzedziła ją jakaś inna kobieta.
- Trzy łyżeczki. – odpowiedziała.
- No niestety, nie. Molly była druga. – oznajmił Fakerway.
- Do sosu z dyni nie dodaje się proszku z bezoaru, bo zacznie płonąć. Wystarczy kropla wyciągu z pióra feniksa.
- Doskonale! Twoja rodzina musi być bardzo zadowolona z takiej doświadczonej gospodyni. Drugi punkt dla ciebie, Molly!
Entuzjazm na twarzy pani Weasley rósł z każdą chwilą.
- I ostatnie pytanie w naszym quizie, warte trzy punkty i super garnek. Dlaczego w średniowieczu zatrudniano wiedźmy do gotowania?
Teraz tylko pani Weasley podniosła rękę.
- Znały wiele antidotów, a poza tym umiały rozpoznawać w pokarmie truciznę. – odpowiedziała szczęśliwa pani Weasley.
- Tak! Ponieważ zdobyłaś wszystkie punkty, te oto trzy wspaniałe garnki należą do ciebie, droga Molly.
- Tak się cieszę! Dziękuję!
Po pięciu minutach wyszli ze sklepu, a pani Weasley była wniebowzięta.
- To najszczęśliwszy dzień w moim życiu! – oznajmiła z szerokim uśmiechem na twarzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Snopy
Mugol


Dołączył: 10 Paź 2007
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 23:19, 11 Lis 2007    Temat postu:

Ahh ta Molly Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lexy
Charłak


Dołączył: 03 Maj 2007
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tomaszów Maz

PostWysłany: Pon 16:12, 12 Lis 2007    Temat postu:

Ciekawe... Fajnie wszystko opisałeś... Pisz dalej!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ford_anglia
Mugol


Dołączył: 27 Sie 2007
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szprotawa

PostWysłany: Nie 14:30, 18 Lis 2007    Temat postu:

Rozdział ósmy
„O jeden garnek mniej”

- Ale co ja zrobię z tym sprzętem? Przecież wystarczy mi jeden garnek… - powiedziała pani Weasley niemniej szczęśliwa.
- No nie wiem, ale na pewno coś wymyślimy. – odpowiedział pan Weasley.
Szli teraz obok apteki. Przez szybę było widać różnokolorowe substancje zamknięte we flakonikach. Eliksiry podzielone były na kilka grup, takich jak: ”przeciwbólowe”, „znieczulające”, czy „specjalne”. Potem weszli do sklepu z szatami, takimi jak we śnie Harry’ego. Nie było tu nikogo, oprócz pulchnej kobiety.
- Dzień dobry, kochani! Pierwszy rok w Hogwarcie? Zaraz coś znajdziemy. – powiedziała kobieta, w pośpiechu łykając kawę.
- Tak, potrzebujemy szat dla tych oto dwóch młodzieńców. – oznajmiła pani Weasley.
Kobieta zniknęła za odświętnymi szatami i po chwili wróciła z pięcioma czarnymi fasonami.
- To wszystkie, które zostały. – powiedziała – trzeba będzie uszyć nowe.
Harry i Ron przymierzyli wszystkie szaty. Zdecydowali się za te, które najlepiej na nich leżały, zapłacili i wyszli ze sklepu.
Chwilę później byli już w dużej księgarni – Esach i Floresach. Kupili tam mnóstwo podręczników o wyjątkowo magicznych tytułach i poszli dalej. Było już trochę po południu, więc zaczęli się trochę spieszyć.
- Dobra, to mamy wszystko, musimy jeszcze skoczyć do Biura Zamawiania Pogody. – powiedziała pani Weasley.
Poszli więc do niewielkiego budynku o kilku wejściach. Na pierwszych drzwiach był deszcz. Ale nie był to zwykły rysunek. On się poruszał, jakby padał naprawdę… Drugie drzwi przedstawiały słońce, trzecie wiatr, czwarte śnieg, a piąte były opatrzone w napis „Biuro”.
Weszli do tych ostatnich drzwi, a w holu panowała dziwna atmosfera. Z sufitu padały promienie słońca, ale na drugim końcu Sali padał śnieg z deszcze. Harry zastanawiał się, dlaczego się tak dzieje, ale żaden pomysł nie wpadł mu do głowy.
- Dzień dobry. Chciałabym się dostać na Wydział Dni Słonecznych. – powiedziała grzecznie pani Weasley.
- Dzień dobry. Proszę za mną. – odpowiedział niski mężczyzna w okularach.
Weasleyowie z Harrym ruszyli za nimi. Weszli po schodach i znaleźli się w nienaturalnie jasnym pomieszczeniu. Pani Weasley podeszła do kobiety siedzącej za biurkiem w kącie.
- Witaj, Zemeldo! – powiedziała ta pierwsza.
- Och, witaj Molly, jak dobrze, że cię widzę. – odpowiedziała kobieta.
- Chciałam zamówić słońce na dwudziestego września. Wiesz, to będzie już dwadzieścia lat, jak poznaliśmy się z Arturem. Chcę, żeby było jak wtedy. Temperatura w granicach dwudziestu stopni. – wyrecytowała pani Weasley.
- Dobra, to będzie dwa galeony. Och, Molly, jak ty świetnie wyglądasz! – odpowiedziała Zemelda.
- Ach, Zemeldo, przecież ty masz jutro urodziny! Wszystkiego najlepszego! – powiedziała radośnie pani Weasley, wręczając Zemeldzie błyszczący garnek.
- Och, Molly, naprawdę, nie mogę tego przyjąć. Ale dziękuję za życzenia.
- Weź, weź, ja już taki mam, a tobie na pewno się przyda.
- Na pewno. Dziękuję, Molly, skoro nalegasz, to przyjmę prezent. – powiedziała Zemelda i uśmiechnęła się.
- Do zobaczenia, niedługo zobaczymy się na rocznicy u Mathletonów. To pa.
- Pa, i jeszcze raz dzięki.
Wyszli z biura, znaleźli się w holu, gdzie tym razem padał grad. Za chwilę znów spacerowali po ulicy Pokątnej, zmierzając w stronę sklepu z kamuflażem. Po nie lubianej przez Harry’ego metodzie podróżowania wszyscy stali z powrotem w kuchni państwa Weasleyów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Trzy Miotły Strona Główna -> HP Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy